Rozdział 7



I guess you know
I don't wanna let you
I don't wanna let you down
The world may be against you
but I’ll never let you down

Exilia - I guess you know

Z niepokojem w sercu ubrała się i zadzwoniła po taksówkę. Czuła, że coś się stało, miała jednak nadzieję, że to nic poważnego. Zakładając w pośpiechu skórzaną kurtkę zbiegła po schodach i wsiadła do pojazdu.
Droga niemiłosiernie jej się dłużyła. Światła samochodów nadjeżdżających z naprzeciwka zlewały jej się w jaskrawe smugi, a drogowy hałas stawał się z czasem nie do zniesienia. Nie wiedziała, dlaczego jej organizm tak reaguje. Była pewna jednego: chciała jak najszybciej dotrzeć na miejsce i dowiedzieć się, co się stało.
- Daleko jeszcze? – spytała, czując dziwny ból z tyłu głowy.
- Już niedaleko – odparł taksówkarz i skręcił w lewo.
***
Uderzył ją charakterystyczny zapach środków dezynfekcyjnych. Od stężenia chemikaliów w powietrzu zakręciło jej się w głowie.
Na wpół przytomnym wzrokiem rozejrzała się po pomieszczeniu – w środku nocy nie było tam wielu osób. Matilda chodziła wzdłuż korytarza, a odgłos obcasów toczył się głuchym echem po ścianach. Evelyn podbiegła do niej, pytając, o co chodzi.
- Tata… miał wypadek – wydukała.
- Co? – spytała tępo Evelyn.
- Nie chciałam ci mówić przez telefon – powiedziała cicho, nieobecnym wzrokiem omiatając korytarz.
- O czym ty mówisz? Jaki wypadek? Gdzie on teraz jest? Matilda…? – Brunetka chwyciła siostrę za ramiona, potrząsając lekko.
- Samochodowy. Zderzył się z jakąś ciężarówką na Golden Gate, wracając z pracy. Operują go.
Evelyn usiadła na krześle obitym ciemnozielonym materiałem. Dlaczego w takich pomieszczeniach zawsze dominują zielenie i błękity? Barwy te zaczęły zlewać się w nieokreśloną masę. Poczuła narastające mdłości.
- A gdzie mama?
- Nie wiem. Jest poza zasięgiem, nie mogę się do niej dodzwonić – odpowiedziała zduszonym głosem Matilda.
„No tak. Nie, żebym była zdziwiona”, pomyślała z goryczą Evelyn. Zawsze miała problemy z dogadaniem się z matką. To Matildzie poświęcała zwykle więcej czasu, ona za to była wykapaną „córunią tatunia”. Po prostu się nie rozumiały. Matilda potrafiła z matką chodzić na zakupy, urządzać pogaduszki o ciuchach i innych pierdołach, dzieliły także część poglądów. Evelyn zawsze była ciekawa nowości i próbowała wszystkiego, także (a może przede wszystkim) nietypowych, wręcz „chłopięcych” zajęć. To ojciec zajmował się nią; uczył jak wbijać gwoździe, kopać piłkę i tak dalej. Był jej mentorem i swego rodzaju bohaterem. Podziwiała go za wszystko co potrafił, a wydawało jej się, że nie ma rzeczy, której nie byłby w stanie zrobić. Poza tym – akceptował ją, nie próbował zmienić na siłę.
- Hej, malutka, a ty co robisz? – spytał z niepokojem w głosie Jason Verriar.
- Siedzę – odparła niewinnie sześcioletnia Evelyn.
- A dlaczego w otwartym oknie z jedną nogą przerzuconą na zewnątrz?
Evelyn wzruszyła ramionami.
- Tak jest fajnie. Widzę stąd naszych sąsiadów… I, tato, widziałam rybołowa!
Mężczyzna zaśmiał się serdecznie.
- Mogę usiąść z tobą? Nie chciałbym żebyś spadła, a w razie czego cię złapię.
- Nie spadnę przecież – odparła lekko. – Ale siadaj.
Wspomnienie goniło wspomnienie. Jak w kinie, gdzie projektor wyświetla jakiś czarno-biały, nieumiejętnie posklejany film.
-Załóż tę sukienkę, Evelyn – poprosiła ją mama.
- Nie chcę, wolę spodnie.
- Spodnie, spodnie – powtórzyła poirytowana Vivian, wywracając ostentacyjnie oczami. – Nie możesz ciągle nosić spodni jak chłopak. Jesteś dziewczynką, dziewczynki noszą sukienki i spódniczki. Jak dorośniesz też będziesz ciągle biegać w podartych spodniach i brudnych t-shirtach? Żaden chłopak na ciebie nie zwróci uwagi, zobaczysz. A teraz załóż tę sukienkę, tak ładnie w niej wyglądasz.

Matilda z twarzą bez wyrazu patrzyła przed siebie. Wyćwiczyła w sobie umiejętność ukrywania uczuć, która częsta była mylona z zimną obojętnością.
- Zapamiętaj sobie, Evelyn: nie przywiązuj się do miejsc, rzeczy, a przede wszystkim do ludzi. I nie wierz w ich dobre chęci, intencje i inne bzdury. Wierz sobie we wróżki, krasnoludki, czary… ale nie w ludzi. Nie warto – powiedziała jej kiedyś, gdy wróciła zapłakana do domu. Do chwili obecnej Evelyn nie wiedziała, co się stało. Jednak radę siostry zapamiętała. Była dobra, trudniej jednak było ją wprowadzić w życie.
Matildzie też nie było łatwo. Nauczyła się, że ludzie – umyślnie czy też nie – krzywdzą siebie nawzajem, ale mimo to zawsze miała odrobinę nadziei, że może w tym przypadku będzie inaczej. I za każdym razem się rozczarowywała. Najbardziej wkurzało ją jednak ta świadomość; bo przecież mogła przewidzieć, że tak się skończy. Ba – wiedziała, że istnieją ogromne szanse, że tak się stanie. A ona, naiwna, wciąż miała nadzieję…
- Dobrze się czujesz? – spytała Matilda, spoglądając kątem oka na zmartwioną twarz Evelyn.
- Bywało lepiej…
Z Sali operacyjnej wyszedł lekarz. Był opanowany i bardo poważny. Zerknął na siostry, po czym zatrzymał wzrok na starszej.
- I…?
Mężczyzna pokiwał przecząco głową.
- Nic nie dało się zrobić – odpowiedział.
Matilda przygryzła wargę i kiwnęła głową na znak, że dotarła do niej ta wiadomość, podczas gdy Evelyn jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach.
                Siedziały tak w milczeniu przez nieokreślony czas. Jakby wszystkie zegary nagle się zatrzymały, a świat zapadł w hibernację.
Ludzie odchodzą, rzeczy się psują… Matilda pierwszy raz przekonała się o tym po śmierci jej psa. W zasadzie był to pupil jej i Evelyn, ale ta szybko przestała się nim tak bardzo interesować i nie przywiązała się do niego tak jak ona. Rodzice szybko zastąpili Chuckiego innym kundelkiem, jednak nie potrafiła go zaakceptować. Wszystko w nim ją irytowało, bo nie miał takiej miękkiej sierści, bo nie potrafiła nauczyć go komendy „siad” , bo nie był taki jak jego poprzednik.
Marnym pocieszeniem było to, że teraz raczej nikt nie będzie chciał jej zastąpić ojca. A nawet jeśli – niewiele by to zmieniło. Nie mieszkała już z rodziną, była niezależna.
Wrócisz do domu na święta i myślisz, że nic się nie zmieni?
Taka kolej rzeczy. Kiedyś musiało się to stać…
Zamknij się.
Potrząsnęła nieznacznie głową, mrugając zawzięcie oczami, aby łzy, które napłynęły jej do oczu, po prostu zniknęły.
Nie mogę o tym myśleć. Muszę stąd się wydostać, bo oszaleję.
Przełknęła głośniej ślinę i stłumionym głosem powiedziała:
- Chodź, musimy stąd iść. Wyśpimy się, a jutro załatwimy wszystkie sprawy…
- Czy ty w ogóle coś czujesz?! Dotarło do ciebie co się stało?! – przerwała jej Evelyn. -  Nawet łza ci się w oku nie zakręciła! Zawsze był ci obojętny, prawda? Wszyscy są tobie obojętni, bo „nie należy się przywiązywać”, tak?
- Evelyn, przestań… - wyszeptała Matilda. O ile wcześniej dzielnie walczyła z emocjami, o tyle teraz nie potrafiła powstrzymać łez.
„Powinnyśmy być w tym razem, a nie się kłócić”, przeszło jej przez myśl, jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć jej siostra odwróciła się na pięcie i szybko opuściła szpital, ginąc w mroku.
***
Matilda wróciła do pustego mieszkania. Rzuciła klucze na szafkę tuż przy wejściu i powiesiła płaszcz na wieszaku. Odgłos obcasów potoczył się po pomieszczeniu, przez co dreszcz przebiegł jej ciało. Poczuła się bardzo samotna. Ze zbyt głośnym westchnieniem oparła się o blat kuchenny i spuściła głowę, oddychając głęboko.
Nie sądziła, że akurat o takiej porze tak niepozornego dnia zapragnie czyjegoś towarzystwa. Wiedziała, że nie może ufać ludziom, zwłaszcza tym z pracy – taka branża, każdy pilnuje własnego nosa (a raczej tyłka) i patrzy jak kogoś wykorzystać, aby dostać artykuł, zdjęcie, okładkę… W modelingu nie było mowy o prawdziwych przyjaźniach, podobnie w fotografii czy dziennikarstwie. Starała się być z boku, ale jej zadaniem było wybieranie tych najlepszych ze wszystkich – co mimowolnie wciągnęło ją w sam środek tego bagna.  Były chwile, w których nie mogła patrzeć na ludzi z firmy. Miała ochotę wylać jakiś żrący kwas na ich fałszywe uśmieszki i nieszczere komplementy.
Jednak właśnie teraz potrzebowała chociaż cienia czyjejś obecności. Nawet nie chodziło o rozmowę. Po prostu chciała w tej zimnej ciszy jej domu usłyszeć jeszcze jeden oddech.
Sięgnęła po telefon i bezmyślnie zaczęła przeglądać listę kontaktów. Evelyn jest wściekła, ale jej przejdzie… Jednak nie powinna być teraz sama. Wykonała jeden szybki telefon, po czym znowu skupiła się na własnej osobie. Po kilkukrotnym zlustrowaniu listy stwierdziła, że nie pozostał jej nikt poza Markiem – niekonwencjonalnym projektantem mody, często oderwanym od rzeczywistości, ale znającym ludzi jak mało kto. Miała nadzieję, że nie będzie miał jej tego za złe.
***
Zatłoczony pub, kolorowe światła migające co jakiś czas, sztuczny dym, nadający pomieszczeniu nieco tajemniczości i głośna muzyka, która potrafiła zagłuszyć nawet najbardziej natrętne myśli. W powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego oraz potu ze zmęczonych ciał tancerzy – amatorów.
- To już graniczy z alkoholizmem – zaśmiał się mężczyzna tuż obok jej ucha. Wzdrygnęła się, odwróciła głowę i zobaczyła Damiana. Bez pytania zajął miejsce obok niej przy barze. – Jak już chcesz się upić, to zrób to chociaż z kimś.
Zamówił sobie alkohol i czekał na reakcję dziewczyny, która jednak nie następowała.
- Jak to jest, że zawsze zjawiasz się w odpowiednim momencie i w dobrym miejscu? – spytała w końcu, dopijając swój napój z nieznacznym grymasem.
Nie wiedziała, czy gniewać się na niego, czy być wdzięczna. Aktualnie nie była w stanie jednoznacznie określić własnych uczuć. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyła, wydawało jej się, że zawsze próbowano ją przed czymś takim chronić. Zawsze był ktoś, kto nie pozwalał jej upaść. Teraz najwyraźniej rolę dobrego anioła stróża chciał odegrać Damian ale… być może… chciała spaść.
Damian wzruszył ramionami.
- Magia. – Wyszczerzył się. – A prawdę mówiąc, to tym razem przysłała mnie Matilda. Powiedziała, że nie chcesz z nią gadać, ale uznała, że mnie nie odeślesz do diabła.
Evelyn prychnęła lekko.
- Przykro mi – powiedział ciszej, przybliżając się nieznacznie. Evelyn przygryzła policzek. Mężczyzna odebrał to jako wiadomość, która mówiła, że nie ma poruszać tego tematu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając zastępczej rozmowy. - Dlaczego akurat tu?
- Chyba wiesz, dlaczego… Jest dużo ludzi i nikt nie zwraca na mnie uwagi. O to mi chodziło…
Zacisnęła mocniej palce na szklance. Chciała wtopić się w tłum, ale i tu ktoś ją odnalazł. Być może gdyby bardziej się postarała, gdyby miała jakiś… kostium, który nie pozwoliłby na ujawnienie jej tożsamości… Butterfleye potrafił nawet z abstrakcyjną maską motyla na twarzy ukryć się w tak dużym mieście jak San Francisco, umiał pozostać anonimowym, tajemniczym, nieprzeniknionym. Tymczasem ona nawet nie potrafiła ukryć własnej twarzy, z której Damian potrafił czytać jak z otwartej księgi. Chciała zatopić smutki w alkoholu, jednak nie dawało to ukojenia. Dopiero po paru kolejnych „szotach” było jej wszystko na tyle obojętne, że pozwoliła sobie na łzy, tłumione w objęciach chłopaka.
 ---------------------
 Zapraszam przy okazji do ankiety odnośnie ul bohatera :)

19 komentarzy:

  1. No cóż, tego się nie spodziewałam. Chociaż z drugiej strony dzięki temu przybliżyłaś postać Mathildy, która mimo wszystko stała się nieco bardziej "ludzka". Oczywiście szkoda, że w tym rozdziale nie było nic o Butterfleye, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
    W wolnej chwili zapraszam na piąty rozdział u mnie i pozdrawiam :0

    OdpowiedzUsuń
  2. odpiszę tutaj potem najwyżej sobie usuniesz.
    Jasne, że mogłabym Ci powiedzieć. Po pierwsze wstawiłam w pole nagłówka takie coś: hhttp://1.bp.blogspot.com/-YnICO1OELeQ/T94k91IJkaI/AAAAAAAAAvQ/ziGSv-i6xfs/s1600/naglodfdffd.png Zaś w pole tła to http://1.bp.blogspot.com/-IwWEVf6jS7E/T94S1M683eI/AAAAAAAAAvA/YIrPXDMpKy0/s0/naglotlo.png (w tych takich ustawieniach szablon-> dostosuj-> tło i trzeba ustawic na wyśrodkowane). Potem kliknęłam zaawansowane -> strona i ustawiłam kolory ramek na przezroczyste. Potem przy dostosowaniu szerokości trzeba odrobinkę się pomęczyć, bo ustawienia na blogspocie jakoś nie do końca odpowiadają prawdziwym szerokością bloga. No i na końcu znowu kliknęłam w zaawansowane i dodaj arkusz CSS, a tam w pole wpisałam komendę .header { height:178px;} Ta liczba 178 musi odpowiadać wysokości Twojego nagłówka (dzięki tej komendzie u mnie na szablonie tekst trochę wchodzi na obrazek) Zastosowujesz i już. A i jeszcze dodam, że na początku, jako szablon 'wyjściowy' ustawiłam ten czarny z grupy 'rewelacja'.
    A w razie pytań - pisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, kiedyś wykorzystam tę instrukcję! :D :*

      Usuń
  3. notka bardzo mi się podobała, choc była okropnie smutna. (i krótka, ale sądzę, że gdybyś dodała coś więcej to straciłaby cały czar)przez chwilę zakręciła mi się łza w oku. Śmierc kogoś z rodziny to trudne przeżycie a jeszcze gorzej jak umiera ktoś aż tak bliski. nie dziwię się Evelyn że nakrzyczała na siostrę. emocje w takich chwilach są najróżniejsze i po prostu nie da się nad nimi panowac.
    pozdrawiam i czekam na news :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra wiadomość:) Zamierzam wreszcie przeczytać Twój blog:) Będziesz musiała na mój komentarz dotyczący opowiadania trochę poczekać. Mam to nadzieje, że nie będziesz miała nic przeciwko jak skopuje sobie do Worda Twoje notki? Nie długo wyjeżdżam i chciałabym sobie wydrukować, aby poczytać w czasie wakacji, kiedy to nie będę miała dostępu do Internetu;)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, to miło :) Jasne, poczekam, nigdzie mi się nie spieszy :P Miłych wakacji :D

      Usuń
  5. Choć ten rozdział był bardzo smutny, to jednoczesnie mi się podobał. Naprawdę współczuję Evelyn, widać, że była blisko z ojcem. Zawiasem mówiąc, ten fragment o rozmowie z matką na temat sukienki bardzo mi przypomina moje rozmowy z mamą w dzieciństwie; zawsze byłam chłopczycą i nienawidziłam sukienek, tak jak Evelyn. Mam to do tej pory ^^.
    Mathilda sprawia wrażenie, jakby niezbyt ją to obeszło, ale przypuszczam, że w głębi duszy także jest smutna, tylko Evelyn bardziej to okazuje. W sumie to bardzo dobrze i ... ludzko wyszły ci postacie. Fajnie się czytało i jestem ciekawa, co dalej.

    ps. zapraszam cię na moją nową twórczość, niebieskie-marzenia. Moja bohaterka też ma na imię Evelyn, jakoś się tak złożyło, ale skapłam się dopiero teraz że ty też przecież piszesz o Evelyn ^^.

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutny, wzruszający rozdział. Jak ja kocham to opowiadanie. Zawiera wszystko, co uwielbiam. Zagadkę, obyczaj, kryminał, thriller. Do tego bohaterowie są tak prawdziwi, że aż Ci zazdroszczę. Każdy kolejny rozdział czytam z ogromną przyjemnością. Cóż więcej mówić. Cud, miód i orzeszki. Czekam na rozdział 8.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział był taki smutny i przygnębiający, dobrze, że przeczytałam go w niedzielę, bo dzisiaj za bardzo mi się nastrój udziela.
    Współczuję Evelyn tym bardziej, że ojciec był dla niej tak ważny. Pewnie ciężko będzie jej to zaakceptować i znów znaleźć radość życia.
    Mathilda także przejmuje się śmiercią ojca i wbrew temu, co sądzi siostra nie jest jej to obojętne. Mam wrażenie, że nawet przechodzi to gorzej, bo wszystkie emocje dusi w sobie, a Evelyn wyrzuca je na zewnątrz.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. czy uważasz, że jesteś inteligentna?

    OdpowiedzUsuń
  9. o kurczę, nie spodziewałam się takiego obyczajowego, że się tak wyrażę, wtrętu... Myślałam, że w poprzednim rozdiale wspomniałaś o matildzie, bo chciałaś pokazać coś na temat rodziny Evelyn, zaakcentować róznice między siostrami, pokazać, że mimo różnic, dobrze się rozumieją, a potem wrócisz do Butterflya... tymczasem... w następnej notce umarł ich ojciec... a każda z nich zachowuje się niby inaczej, ale jakże podobnie; niezależnie od tegoi, która była bliżej; choć Evelyn chyba trudniej będzie sie z tym poogdzic. mam dziwne wrażenie, że to Butterfly jej pomoże... Czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  10. Troszkę mało mi było opisów uczuć Evelyn przy stracie ojca, chyba ze tak miało być ^^ Ogólnie to nie spodziewałam się, ze będzie to akurat ojciec. Hmm... węszę podstęp na siłę, ale może to nie był zwykły wypadek? :D Damian jest taki uroczy, ja też chcę takiego! Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nudziło mi się, więc postanowiłam wejść na jakiegoś bloga i przeczytać sobie coś ciekawego. Historia mnie wciągnęła. Rewelacyjnie piszesz i wgl rozmowy bohaterów są tak realne, że wprost nie da się ich nie lubić. Do rzeczy jednak. Ja nigdy nikogo nie straciłam z bliskich więc ciężko mi wczuć się w te emocje, ale i tak poczułam dziwny skurcz w sercu, kiedy lekarz powiedział, że nic nie da się zrobić. Widać jak siostry mogą być od siebie różne, jedna opanowana druga bardziej emocjonalna. I ten Damian, żeby faceci naprawdę umieli służyć towarzystwem w stosownych momentach, ech :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że wpadłaś, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu zawitasz, skoro Ci się spodobało :D
      Dziękuję :))

      Usuń
  12. to jest dość dziwny myk i mało profesjonalny więc cicho! nie używam do tego żadnych kodów ani innych cudów ^^
    mam mało spektakularny sposób :D
    nad linkami wrzucam gadżet - zdjęcie i tam wciskam przezroczystą uniwersalną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, oj, oj... wszystkie moje sekrety mam zdradzać? :D w CSS.
      Tytuł postu:
      h3.post-title, .comments h4 {text-align: center;}
      data:
      h2.date-header {text-align: center;}
      Wyśrodkowanie tekstu w kolumnie:
      .column-left-inner {text-align: center; }
      :D

      Usuń
  13. Dobra, powinnam napisać komentarz zgodne z obietnicą wczoraj albo przedwczoraj, ale postanowiłam najpierw go przemyśleć.
    Zadziwiająca koncepcja na opowiadanie. Świetnie się to czyta i już po pierwszym rozdziale się wciągnęłam, zastanawiając, kim okaże się Butterfleye i o co mu tak naprawdę chodzi, ale może lepiej po kolei.
    Evelyn jest bardzo ciekawie skonstruowaną postacią. Ma charakter, nie boi się walczyć o swoje. Zastanawia mnie, że ciągle zastanawiam się nad jej motywacją. Z pozoru normalna dziewczyna pracująca w sklepie, a piątki spędzająca na beztroskim imprezowaniu z przyjaciółmi, a jednak ktoś zupełnie oryginalny, nietuzinkowy i niepowtarzalny. W końcu niewiele osób zdecydowałoby się na współpracę z seryjnym psychopatą, a zarazem mordercą. Ta decyzja, szczerze mówiąc mocno mnie zdziwiła, ale pewnie tak być powinno.
    Zastanawia mnie motywacja Butterfleye'a - kim właściwie jest? Kto ukrywa się za maską motyla? Czym są spowodowane jego zbrodnie? To szalenie ciekawe.
    Ponadto nie mam pojęcia, dlaczego nasz kochany Motyl tak mocno dręczy burmistrza i jego młodą żonę. Wydaje mi się, że musiał kiedyś znać osobiście Annabelle, bo na jej punkcie ma większą obsesję.

    pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiedziałam, że ktoś z rodziny. I wiedziałam, że ten ktoś umrze. Ach, jakie my jesteśmy ostatnio domyślne, haha. No cóż, dobrze, że Damian jest blisko, przynajmniej Evelyn jakoś z tego się otrząśnie, mając go u boku. Mathilda z pozoru jest twarda i niby spłynęło to po niej jak po kaczce, ale widać, że też jej ciężko i czuje się samotna. Ale prawda jest taka, że dopiero za jakiś czas obie sobie uświadomią, jak bardzo brakuje im ojca... Swoją drogą, Ev jest bardzo podobna do mnie w kwestii tych "chłopięcych" zajęć, ja też umiem wbijać gwoździe i robić inne rzeczy tego typu, zresztą wiesz, że jestem amatorką marketów budowlanych. :)

    Ale czym byłby komentarz Cioci Fedory bez schizów: a jeśli to Butterfleye stoi za tym wypadkiem?! Nie no, chyba bez przesady...

    Pozdrawiam,
    [crime-parfait]

    OdpowiedzUsuń

Motyle Oczy