I guess you know
I don't wanna let you
I don't wanna let you down
The world may be against you
but I’ll never let you down
Exilia - I guess you know
Z niepokojem w
sercu ubrała się i zadzwoniła po taksówkę. Czuła, że coś się stało, miała jednak
nadzieję, że to nic poważnego. Zakładając w pośpiechu skórzaną kurtkę zbiegła
po schodach i wsiadła do pojazdu.
Droga
niemiłosiernie jej się dłużyła. Światła samochodów nadjeżdżających z
naprzeciwka zlewały jej się w jaskrawe smugi, a drogowy hałas stawał się z
czasem nie do zniesienia. Nie wiedziała, dlaczego jej organizm tak reaguje.
Była pewna jednego: chciała jak najszybciej dotrzeć na miejsce i dowiedzieć się,
co się stało.
- Daleko
jeszcze? – spytała, czując dziwny ból z tyłu głowy.
- Już niedaleko
– odparł taksówkarz i skręcił w lewo.
***
Uderzył ją
charakterystyczny zapach środków dezynfekcyjnych. Od stężenia chemikaliów w
powietrzu zakręciło jej się w głowie.
Na wpół
przytomnym wzrokiem rozejrzała się po pomieszczeniu – w środku nocy nie było
tam wielu osób. Matilda chodziła wzdłuż korytarza, a odgłos obcasów toczył się
głuchym echem po ścianach. Evelyn podbiegła do niej, pytając, o co chodzi.
- Tata… miał
wypadek – wydukała.
- Co? – spytała
tępo Evelyn.
- Nie chciałam
ci mówić przez telefon – powiedziała cicho, nieobecnym wzrokiem omiatając
korytarz.
- O czym ty
mówisz? Jaki wypadek? Gdzie on teraz jest? Matilda…? – Brunetka chwyciła
siostrę za ramiona, potrząsając lekko.
- Samochodowy.
Zderzył się z jakąś ciężarówką na Golden Gate, wracając z pracy. Operują go.
Evelyn usiadła
na krześle obitym ciemnozielonym materiałem. Dlaczego w takich pomieszczeniach
zawsze dominują zielenie i błękity? Barwy te zaczęły zlewać się w nieokreśloną
masę. Poczuła narastające mdłości.
- A gdzie mama?
- Nie wiem.
Jest poza zasięgiem, nie mogę się do niej dodzwonić – odpowiedziała zduszonym
głosem Matilda.
„No tak. Nie,
żebym była zdziwiona”, pomyślała z goryczą Evelyn. Zawsze miała problemy z dogadaniem
się z matką. To Matildzie poświęcała zwykle więcej czasu, ona za to była
wykapaną „córunią tatunia”. Po prostu się nie rozumiały. Matilda potrafiła z
matką chodzić na zakupy, urządzać pogaduszki o ciuchach i innych pierdołach,
dzieliły także część poglądów. Evelyn zawsze była ciekawa nowości i próbowała
wszystkiego, także (a może przede wszystkim) nietypowych, wręcz „chłopięcych”
zajęć. To ojciec zajmował się nią; uczył jak wbijać gwoździe, kopać piłkę i tak
dalej. Był jej mentorem i swego rodzaju bohaterem. Podziwiała go za wszystko co
potrafił, a wydawało jej się, że nie ma rzeczy, której nie byłby w stanie
zrobić. Poza tym – akceptował ją, nie próbował zmienić na siłę.
- Hej, malutka, a ty co robisz? – spytał z
niepokojem w głosie Jason Verriar.
- Siedzę – odparła niewinnie sześcioletnia
Evelyn.
- A dlaczego w otwartym oknie z jedną nogą
przerzuconą na zewnątrz?
Evelyn wzruszyła ramionami.
- Tak jest fajnie. Widzę stąd naszych
sąsiadów… I, tato, widziałam rybołowa!
Mężczyzna zaśmiał się serdecznie.
- Mogę usiąść z tobą? Nie chciałbym żebyś
spadła, a w razie czego cię złapię.
- Nie spadnę przecież – odparła lekko. – Ale
siadaj.
Wspomnienie
goniło wspomnienie. Jak w kinie, gdzie projektor wyświetla jakiś czarno-biały,
nieumiejętnie posklejany film.
-Załóż tę sukienkę, Evelyn – poprosiła ją
mama.
- Nie chcę, wolę spodnie.
- Spodnie, spodnie – powtórzyła poirytowana
Vivian, wywracając ostentacyjnie oczami. – Nie możesz ciągle nosić spodni jak
chłopak. Jesteś dziewczynką, dziewczynki noszą sukienki i spódniczki. Jak
dorośniesz też będziesz ciągle biegać w podartych spodniach i brudnych
t-shirtach? Żaden chłopak na ciebie nie zwróci uwagi, zobaczysz. A teraz załóż
tę sukienkę, tak ładnie w niej wyglądasz.
Matilda z
twarzą bez wyrazu patrzyła przed siebie. Wyćwiczyła w sobie umiejętność
ukrywania uczuć, która częsta była mylona z zimną obojętnością.
- Zapamiętaj sobie, Evelyn: nie przywiązuj
się do miejsc, rzeczy, a przede wszystkim do ludzi. I nie wierz w ich dobre
chęci, intencje i inne bzdury. Wierz sobie we wróżki, krasnoludki, czary… ale
nie w ludzi. Nie warto – powiedziała jej kiedyś, gdy wróciła zapłakana do
domu. Do chwili obecnej Evelyn nie wiedziała, co się stało. Jednak radę siostry
zapamiętała. Była dobra, trudniej jednak było ją wprowadzić w życie.
Matildzie też
nie było łatwo. Nauczyła się, że ludzie – umyślnie czy też nie – krzywdzą
siebie nawzajem, ale mimo to zawsze miała odrobinę nadziei, że może w tym
przypadku będzie inaczej. I za każdym razem się rozczarowywała. Najbardziej wkurzało
ją jednak ta świadomość; bo przecież mogła przewidzieć, że tak się skończy. Ba
– wiedziała, że istnieją ogromne szanse, że tak się stanie. A ona, naiwna,
wciąż miała nadzieję…
- Dobrze się
czujesz? – spytała Matilda, spoglądając kątem oka na zmartwioną twarz Evelyn.
- Bywało lepiej…
Z Sali operacyjnej
wyszedł lekarz. Był opanowany i bardo poważny. Zerknął na siostry, po czym
zatrzymał wzrok na starszej.
- I…?
Mężczyzna
pokiwał przecząco głową.
- Nic nie dało
się zrobić – odpowiedział.
Matilda
przygryzła wargę i kiwnęła głową na znak, że dotarła do niej ta wiadomość,
podczas gdy Evelyn jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach.
Siedziały
tak w milczeniu przez nieokreślony czas. Jakby wszystkie zegary nagle się
zatrzymały, a świat zapadł w hibernację.
Ludzie
odchodzą, rzeczy się psują… Matilda pierwszy raz przekonała się o tym po
śmierci jej psa. W zasadzie był to pupil jej i Evelyn, ale ta szybko przestała
się nim tak bardzo interesować i nie przywiązała się do niego tak jak ona.
Rodzice szybko zastąpili Chuckiego innym kundelkiem, jednak nie potrafiła go
zaakceptować. Wszystko w nim ją irytowało, bo nie miał takiej miękkiej sierści,
bo nie potrafiła nauczyć go komendy „siad” , bo nie był taki jak jego
poprzednik.
Marnym
pocieszeniem było to, że teraz raczej nikt nie będzie chciał jej zastąpić ojca.
A nawet jeśli – niewiele by to zmieniło. Nie mieszkała już z rodziną, była
niezależna.
Wrócisz do domu na święta i myślisz, że nic
się nie zmieni?
Taka kolej rzeczy. Kiedyś musiało się to
stać…
Zamknij się.
Potrząsnęła
nieznacznie głową, mrugając zawzięcie oczami, aby łzy, które napłynęły jej do
oczu, po prostu zniknęły.
Nie mogę o tym myśleć. Muszę stąd się
wydostać, bo oszaleję.
Przełknęła głośniej
ślinę i stłumionym głosem powiedziała:
- Chodź, musimy
stąd iść. Wyśpimy się, a jutro załatwimy wszystkie sprawy…
- Czy ty w
ogóle coś czujesz?! Dotarło do ciebie co się stało?! – przerwała jej Evelyn. - Nawet łza ci się w oku nie zakręciła! Zawsze
był ci obojętny, prawda? Wszyscy są tobie obojętni, bo „nie należy się
przywiązywać”, tak?
- Evelyn,
przestań… - wyszeptała Matilda. O ile wcześniej dzielnie walczyła z emocjami,
o tyle teraz nie potrafiła powstrzymać łez.
„Powinnyśmy być
w tym razem, a nie się kłócić”, przeszło jej przez myśl, jednak zanim zdążyła
cokolwiek powiedzieć jej siostra odwróciła się na pięcie i szybko opuściła
szpital, ginąc w mroku.
***
Matilda
wróciła do pustego mieszkania. Rzuciła klucze na szafkę tuż przy wejściu i
powiesiła płaszcz na wieszaku. Odgłos obcasów potoczył się po pomieszczeniu,
przez co dreszcz przebiegł jej ciało. Poczuła się bardzo samotna. Ze zbyt
głośnym westchnieniem oparła się o blat kuchenny i spuściła głowę, oddychając
głęboko.
Nie sądziła, że
akurat o takiej porze tak niepozornego dnia zapragnie czyjegoś towarzystwa.
Wiedziała, że nie może ufać ludziom, zwłaszcza tym z pracy – taka branża, każdy
pilnuje własnego nosa (a raczej tyłka) i patrzy jak kogoś wykorzystać, aby
dostać artykuł, zdjęcie, okładkę… W modelingu nie było mowy o prawdziwych
przyjaźniach, podobnie w fotografii czy dziennikarstwie. Starała się być z
boku, ale jej zadaniem było wybieranie tych najlepszych ze wszystkich – co
mimowolnie wciągnęło ją w sam środek tego bagna. Były chwile, w których nie mogła patrzeć na
ludzi z firmy. Miała ochotę wylać jakiś żrący kwas na ich fałszywe uśmieszki i
nieszczere komplementy.
Jednak właśnie
teraz potrzebowała chociaż cienia czyjejś obecności. Nawet nie chodziło o
rozmowę. Po prostu chciała w tej zimnej ciszy jej domu usłyszeć jeszcze jeden
oddech.
Sięgnęła po
telefon i bezmyślnie zaczęła przeglądać listę kontaktów. Evelyn jest wściekła,
ale jej przejdzie… Jednak nie powinna być teraz sama. Wykonała jeden szybki
telefon, po czym znowu skupiła się na własnej osobie. Po kilkukrotnym
zlustrowaniu listy stwierdziła, że nie pozostał jej nikt poza Markiem –
niekonwencjonalnym projektantem mody, często oderwanym od rzeczywistości, ale
znającym ludzi jak mało kto. Miała nadzieję, że nie będzie miał jej tego za
złe.
***
Zatłoczony pub,
kolorowe światła migające co jakiś czas, sztuczny dym, nadający pomieszczeniu
nieco tajemniczości i głośna muzyka, która potrafiła zagłuszyć nawet
najbardziej natrętne myśli. W powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego
oraz potu ze zmęczonych ciał tancerzy – amatorów.
- To już
graniczy z alkoholizmem – zaśmiał się mężczyzna tuż obok jej ucha. Wzdrygnęła
się, odwróciła głowę i zobaczyła Damiana. Bez pytania zajął miejsce obok niej
przy barze. – Jak już chcesz się upić, to zrób to chociaż z kimś.
Zamówił sobie
alkohol i czekał na reakcję dziewczyny, która jednak nie następowała.
- Jak to jest,
że zawsze zjawiasz się w odpowiednim momencie i w dobrym miejscu? – spytała w
końcu, dopijając swój napój z nieznacznym grymasem.
Nie wiedziała,
czy gniewać się na niego, czy być wdzięczna. Aktualnie nie była w stanie
jednoznacznie określić własnych uczuć. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyła,
wydawało jej się, że zawsze próbowano ją przed czymś takim chronić. Zawsze był
ktoś, kto nie pozwalał jej upaść. Teraz najwyraźniej rolę dobrego anioła stróża
chciał odegrać Damian ale… być może… chciała
spaść.
Damian wzruszył
ramionami.
- Magia. –
Wyszczerzył się. – A prawdę mówiąc, to tym razem przysłała mnie Matilda.
Powiedziała, że nie chcesz z nią gadać, ale uznała, że mnie nie odeślesz do
diabła.
Evelyn
prychnęła lekko.
- Przykro mi –
powiedział ciszej, przybliżając się nieznacznie. Evelyn przygryzła policzek.
Mężczyzna odebrał to jako wiadomość, która mówiła, że nie ma poruszać tego
tematu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając zastępczej rozmowy. - Dlaczego
akurat tu?
- Chyba wiesz,
dlaczego… Jest dużo ludzi i nikt nie zwraca na mnie uwagi. O to mi chodziło…
Zacisnęła
mocniej palce na szklance. Chciała wtopić się w tłum, ale i tu ktoś ją
odnalazł. Być może gdyby bardziej się postarała, gdyby miała jakiś… kostium,
który nie pozwoliłby na ujawnienie jej tożsamości… Butterfleye potrafił nawet z
abstrakcyjną maską motyla na twarzy ukryć się w tak dużym mieście jak San
Francisco, umiał pozostać anonimowym, tajemniczym, nieprzeniknionym. Tymczasem
ona nawet nie potrafiła ukryć własnej twarzy, z której Damian potrafił czytać
jak z otwartej księgi. Chciała zatopić smutki w alkoholu, jednak nie dawało to
ukojenia. Dopiero po paru kolejnych „szotach” było jej wszystko na tyle
obojętne, że pozwoliła sobie na łzy, tłumione w objęciach chłopaka.
---------------------
Zapraszam przy okazji do ankiety odnośnie ul bohatera :)
No cóż, tego się nie spodziewałam. Chociaż z drugiej strony dzięki temu przybliżyłaś postać Mathildy, która mimo wszystko stała się nieco bardziej "ludzka". Oczywiście szkoda, że w tym rozdziale nie było nic o Butterfleye, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam na piąty rozdział u mnie i pozdrawiam :0
odpiszę tutaj potem najwyżej sobie usuniesz.
OdpowiedzUsuńJasne, że mogłabym Ci powiedzieć. Po pierwsze wstawiłam w pole nagłówka takie coś: hhttp://1.bp.blogspot.com/-YnICO1OELeQ/T94k91IJkaI/AAAAAAAAAvQ/ziGSv-i6xfs/s1600/naglodfdffd.png Zaś w pole tła to http://1.bp.blogspot.com/-IwWEVf6jS7E/T94S1M683eI/AAAAAAAAAvA/YIrPXDMpKy0/s0/naglotlo.png (w tych takich ustawieniach szablon-> dostosuj-> tło i trzeba ustawic na wyśrodkowane). Potem kliknęłam zaawansowane -> strona i ustawiłam kolory ramek na przezroczyste. Potem przy dostosowaniu szerokości trzeba odrobinkę się pomęczyć, bo ustawienia na blogspocie jakoś nie do końca odpowiadają prawdziwym szerokością bloga. No i na końcu znowu kliknęłam w zaawansowane i dodaj arkusz CSS, a tam w pole wpisałam komendę .header { height:178px;} Ta liczba 178 musi odpowiadać wysokości Twojego nagłówka (dzięki tej komendzie u mnie na szablonie tekst trochę wchodzi na obrazek) Zastosowujesz i już. A i jeszcze dodam, że na początku, jako szablon 'wyjściowy' ustawiłam ten czarny z grupy 'rewelacja'.
A w razie pytań - pisz :)
Dzięki, kiedyś wykorzystam tę instrukcję! :D :*
Usuńnotka bardzo mi się podobała, choc była okropnie smutna. (i krótka, ale sądzę, że gdybyś dodała coś więcej to straciłaby cały czar)przez chwilę zakręciła mi się łza w oku. Śmierc kogoś z rodziny to trudne przeżycie a jeszcze gorzej jak umiera ktoś aż tak bliski. nie dziwię się Evelyn że nakrzyczała na siostrę. emocje w takich chwilach są najróżniejsze i po prostu nie da się nad nimi panowac.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na news :)
Dobra wiadomość:) Zamierzam wreszcie przeczytać Twój blog:) Będziesz musiała na mój komentarz dotyczący opowiadania trochę poczekać. Mam to nadzieje, że nie będziesz miała nic przeciwko jak skopuje sobie do Worda Twoje notki? Nie długo wyjeżdżam i chciałabym sobie wydrukować, aby poczytać w czasie wakacji, kiedy to nie będę miała dostępu do Internetu;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Oo, to miło :) Jasne, poczekam, nigdzie mi się nie spieszy :P Miłych wakacji :D
UsuńChoć ten rozdział był bardzo smutny, to jednoczesnie mi się podobał. Naprawdę współczuję Evelyn, widać, że była blisko z ojcem. Zawiasem mówiąc, ten fragment o rozmowie z matką na temat sukienki bardzo mi przypomina moje rozmowy z mamą w dzieciństwie; zawsze byłam chłopczycą i nienawidziłam sukienek, tak jak Evelyn. Mam to do tej pory ^^.
OdpowiedzUsuńMathilda sprawia wrażenie, jakby niezbyt ją to obeszło, ale przypuszczam, że w głębi duszy także jest smutna, tylko Evelyn bardziej to okazuje. W sumie to bardzo dobrze i ... ludzko wyszły ci postacie. Fajnie się czytało i jestem ciekawa, co dalej.
ps. zapraszam cię na moją nową twórczość, niebieskie-marzenia. Moja bohaterka też ma na imię Evelyn, jakoś się tak złożyło, ale skapłam się dopiero teraz że ty też przecież piszesz o Evelyn ^^.
Smutny, wzruszający rozdział. Jak ja kocham to opowiadanie. Zawiera wszystko, co uwielbiam. Zagadkę, obyczaj, kryminał, thriller. Do tego bohaterowie są tak prawdziwi, że aż Ci zazdroszczę. Każdy kolejny rozdział czytam z ogromną przyjemnością. Cóż więcej mówić. Cud, miód i orzeszki. Czekam na rozdział 8.
OdpowiedzUsuńRozdział był taki smutny i przygnębiający, dobrze, że przeczytałam go w niedzielę, bo dzisiaj za bardzo mi się nastrój udziela.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Evelyn tym bardziej, że ojciec był dla niej tak ważny. Pewnie ciężko będzie jej to zaakceptować i znów znaleźć radość życia.
Mathilda także przejmuje się śmiercią ojca i wbrew temu, co sądzi siostra nie jest jej to obojętne. Mam wrażenie, że nawet przechodzi to gorzej, bo wszystkie emocje dusi w sobie, a Evelyn wyrzuca je na zewnątrz.
Pozdrawiam serdecznie :)
czy uważasz, że jesteś inteligentna?
OdpowiedzUsuńYyy... a skąd to pytanie?
Usuńo kurczę, nie spodziewałam się takiego obyczajowego, że się tak wyrażę, wtrętu... Myślałam, że w poprzednim rozdiale wspomniałaś o matildzie, bo chciałaś pokazać coś na temat rodziny Evelyn, zaakcentować róznice między siostrami, pokazać, że mimo różnic, dobrze się rozumieją, a potem wrócisz do Butterflya... tymczasem... w następnej notce umarł ich ojciec... a każda z nich zachowuje się niby inaczej, ale jakże podobnie; niezależnie od tegoi, która była bliżej; choć Evelyn chyba trudniej będzie sie z tym poogdzic. mam dziwne wrażenie, że to Butterfly jej pomoże... Czekam na cd
OdpowiedzUsuńTroszkę mało mi było opisów uczuć Evelyn przy stracie ojca, chyba ze tak miało być ^^ Ogólnie to nie spodziewałam się, ze będzie to akurat ojciec. Hmm... węszę podstęp na siłę, ale może to nie był zwykły wypadek? :D Damian jest taki uroczy, ja też chcę takiego! Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńNudziło mi się, więc postanowiłam wejść na jakiegoś bloga i przeczytać sobie coś ciekawego. Historia mnie wciągnęła. Rewelacyjnie piszesz i wgl rozmowy bohaterów są tak realne, że wprost nie da się ich nie lubić. Do rzeczy jednak. Ja nigdy nikogo nie straciłam z bliskich więc ciężko mi wczuć się w te emocje, ale i tak poczułam dziwny skurcz w sercu, kiedy lekarz powiedział, że nic nie da się zrobić. Widać jak siostry mogą być od siebie różne, jedna opanowana druga bardziej emocjonalna. I ten Damian, żeby faceci naprawdę umieli służyć towarzystwem w stosownych momentach, ech :D:D
OdpowiedzUsuńMiło mi, że wpadłaś, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu zawitasz, skoro Ci się spodobało :D
UsuńDziękuję :))
to jest dość dziwny myk i mało profesjonalny więc cicho! nie używam do tego żadnych kodów ani innych cudów ^^
OdpowiedzUsuńmam mało spektakularny sposób :D
nad linkami wrzucam gadżet - zdjęcie i tam wciskam przezroczystą uniwersalną.
oj, oj, oj... wszystkie moje sekrety mam zdradzać? :D w CSS.
UsuńTytuł postu:
h3.post-title, .comments h4 {text-align: center;}
data:
h2.date-header {text-align: center;}
Wyśrodkowanie tekstu w kolumnie:
.column-left-inner {text-align: center; }
:D
Dobra, powinnam napisać komentarz zgodne z obietnicą wczoraj albo przedwczoraj, ale postanowiłam najpierw go przemyśleć.
OdpowiedzUsuńZadziwiająca koncepcja na opowiadanie. Świetnie się to czyta i już po pierwszym rozdziale się wciągnęłam, zastanawiając, kim okaże się Butterfleye i o co mu tak naprawdę chodzi, ale może lepiej po kolei.
Evelyn jest bardzo ciekawie skonstruowaną postacią. Ma charakter, nie boi się walczyć o swoje. Zastanawia mnie, że ciągle zastanawiam się nad jej motywacją. Z pozoru normalna dziewczyna pracująca w sklepie, a piątki spędzająca na beztroskim imprezowaniu z przyjaciółmi, a jednak ktoś zupełnie oryginalny, nietuzinkowy i niepowtarzalny. W końcu niewiele osób zdecydowałoby się na współpracę z seryjnym psychopatą, a zarazem mordercą. Ta decyzja, szczerze mówiąc mocno mnie zdziwiła, ale pewnie tak być powinno.
Zastanawia mnie motywacja Butterfleye'a - kim właściwie jest? Kto ukrywa się za maską motyla? Czym są spowodowane jego zbrodnie? To szalenie ciekawe.
Ponadto nie mam pojęcia, dlaczego nasz kochany Motyl tak mocno dręczy burmistrza i jego młodą żonę. Wydaje mi się, że musiał kiedyś znać osobiście Annabelle, bo na jej punkcie ma większą obsesję.
pozdrawiam;*
Wiedziałam, że ktoś z rodziny. I wiedziałam, że ten ktoś umrze. Ach, jakie my jesteśmy ostatnio domyślne, haha. No cóż, dobrze, że Damian jest blisko, przynajmniej Evelyn jakoś z tego się otrząśnie, mając go u boku. Mathilda z pozoru jest twarda i niby spłynęło to po niej jak po kaczce, ale widać, że też jej ciężko i czuje się samotna. Ale prawda jest taka, że dopiero za jakiś czas obie sobie uświadomią, jak bardzo brakuje im ojca... Swoją drogą, Ev jest bardzo podobna do mnie w kwestii tych "chłopięcych" zajęć, ja też umiem wbijać gwoździe i robić inne rzeczy tego typu, zresztą wiesz, że jestem amatorką marketów budowlanych. :)
OdpowiedzUsuńAle czym byłby komentarz Cioci Fedory bez schizów: a jeśli to Butterfleye stoi za tym wypadkiem?! Nie no, chyba bez przesady...
Pozdrawiam,
[crime-parfait]