Sometimes the curiosity can kill the soul but leave the pain
And every ounce of innocence is left inside her brain
And every ounce of innocence is left inside her brain
Ulica
była niemal pusta. Jedynie paru mężczyzn przeszło po przeciwnej
stronie, rozprawiając głośno na poważne, polityczne tematy, co jakiś
czas potykając się o własne nogi. Jej kroki odbijały się cichym echem po
okolicy. Nikt nie zwracał na nią uwagi, jakby była sama na świecie.
Trudno się dziwić – w końcu o tej porze większość mieszkańców San
Francisco przewraca się na drugi bok, pogrążona w sennych marzeniach.
Czuła
na sobie zapach tytoniu. Jak zawsze zresztą, gdy wracała z imprezy. Nie
przeszkadzało jej, gdy ktoś palił w jej obecności, zadymione
pomieszczenia także jej nie raziły, jednak nie lubiła, gdy na ubraniach ciążył ten specyficzny zapach.
Za plecami usłyszała równomierny tupot stóp, szybko zbliżający się w
jej kierunku, jakby ktoś biegł w jej stronę. Evelyn jednak
zbagatelizowała to. Była zbyt zmęczona tym wieczorem, choć mogła
zaliczyć go do udanych. Poprawiła torebkę na ramieniu i szła dalej.
Wtedy
ktoś wpadł na nią z impetem, omal nie zwalając dziewczyny na ziemię. Kobieta
zachwiała się na nogach, jednak wciąż mocno trzymała pasek torebki,
którą złodziej pragnął wyrwać z rąk właścicielki.
Zareagowała
instynktownie. Szybkim ruchem złapała go za ramię i mocno przyciągnęła
go do siebie, zadając łokciem cios w brzuch. Mężczyzna zatoczył się, ale nadal zaciskał palce na jej własności. Evelyn szarpnęła pasek, a
gdy to nie poskutkowało, kopnęła oprawcę w podbrzusze, co zakończyło
całą sprawę.
Zaczęła
biec najszybciej na ile było to możliwe w butach na obcasie i po
wypiciu paru drinków. Na szczęście miała w miarę mocną głowę. Za rogiem
ściągnęła szybko buty i zaczęła biec boso po mokrym chodniku. Nie było
to miłe doświadczenie, z pewnością jednak lepsze niż utracenie
wszystkich dokumentów i pieniędzy.
Gdy
dzieliła ją zaledwie jedna ulica od domu, zwolniła. Miała wrażenie, że
jej głębokie, świszczące oddechy zaraz obudzą wszystkich mieszkańców.
- Przepraszam, czy ma pani papierosa? - spytał nieznajomy mężczyzna, którego twarzy Evelyn nie widziała w ciemności.
Nieco
roztargniona, sięgnęła do torebki, z której wygrzebała paczkę
papierosów. Nie paliła. Robiła to okazjonalnie – zwykle na imprezach, do
alkoholu. A że akurat z jednej wracała…
-
Proszę – powiedziała, podając nieznajomemu paczkę. Odebrał ją ze
spokojem. Kobieta nie miała zamiaru czekać, aż ten zapali. Zapięła
szybko zamek torebki i zaczęła iść do domu. Wciąż była nieco
roztrzęsiona po dość bliskim spotkaniu ze złodziejaszkiem, dlatego
pragnęła czym prędzej znaleźć się w swoim mieszkaniu i poczuć się
bezpieczniej.
-
Jeszcze zapalniczka, gdyby była pani na tyle uprzejma – usłyszała za
swoimi plecami. Westchnęła i wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni
pożądany przedmiot.
Tym
razem zaczekała. Miała sentyment do tej zapalniczki. Był to prezent,
jeszcze ze szkolnych czasów, kiedy to przechodziła tak zwany okres
buntu. Dostała go od swojej przyjaciółki na urodziny. Była podłużna,
srebrna z wygrawerowanym śliczną czcionką jej imieniem. Choć kontakt z
tą przyjaciółką urwał się już jakiś czas temu, poprzez jej wyjazd do
Nowego Jorku w celu rozwijania kariery, to nie miała zamiaru oddać
jednej z najważniejszych pamiątek jakiemuś nieznajomemu.
Żółty płomień oświetlił twarz mężczyzny.
Evelyn
uśmiechnęła się w kpiąco – rozbawiony sposób. „Co to, do cholery, ma
być”? Jednak po chwili spoważniała. Zapalniczka zgasła, a Evelyn wciąż
miała przed oczami twarz nieznajomego.
Początkowo
rozbawił ją jego dziwaczny makijaż. Jakby wyszedł prosto z jakiegoś
kiczowatego festynu dla dzieci; na całej twarzy namalowany był kolorowy
motyl. Wkrótce jednak doszła do wniosku, że maska ta nie była zabawna.
Coś niepokojącego kryło się w tych oczach, oprawionych czarnymi plamami,
które pozwalały ukryć prawdziwą tożsamość mężczyzny.
A może tylko jej się wydawało? W końcu wypiła parę drinków…
Nie. Nie wypiła aż tyle, aby mieć omamy. Więc co tu się działo…?
Mogła po prostu odejść. Zażądać zwrotu zapalniczki i wrócić do domu, jednak wrodzona ciekawość nie pozwoliła jej na to.
Zobaczyła białego królika i zaczęła go gonić…
- Wraca pan z jakiegoś balu maskowego? – spytała lekko. Jej głos zabrzmiał miło i trochę zabawnie. O to chodziło.
- Nie, dlaczego pani pyta? – spytał niezrażony.
-
Szukaliśmy ze znajomymi jakiejś ciekawej zabawy na ten wieczór, ale nic
nie znaleźliśmy, więc pozostały nam tylko te puby… Trochę nudne,
nawiasem mówiąc.
Mężczyzna zaśmiał się ochryple. Wypuścił z usta biały dym i spytał:
- Nie lubisz nudy, prawda?
Nagłe przejście na „ty” zbiło nieco Evelyn z tropu. Nie odpowiedziała od razu.
-
Owszem – odparła ostrożnie. Coś tu nie grało. Chłodny nocny wiatr
pogłaskał ją po karku, przyprawiając o dreszcze. – Przepraszam, ale
wolałabym już być w domu. Mogłabym prosić o zwrot mojej zapalniczki? –
powiedziała, tym razem chłodniej. Wycofywała się.
Wyciągnęła rękę, domagając się swojej własności, chociaż nie była pewna, czy nieznajomy zauważył ten gest w ciemności.
Biały dym ponownie zmącił nocne powietrze.
Zimny metal dotknął jej dłoni. Rozpoznała swą zapalniczkę. Jednak zanim zacisnęła na niej dłoń, mężczyzna wziął ją z powrotem.
- Mam dla ciebie propozycję, Evelyn – powiedział.
Zamurowało ją. „Evelyn? Jak… No tak, zapalniczka. To ta cholerna zapalniczka. Szlag”.
- Słucham? – wyrwało jej się, chociaż doskonale usłyszała i zrozumiała jego słowa.
-
Nigdy nie będziesz się nudziła – dodał i zapalił zapalniczkę, uprzednio
ją odkręcając. Wysoki płomień oświetlił jego twarz i Evelyn mogła
przyjrzeć się dokładniej tej dziwnej masce.
Przez
środek czoła i nosa przechodził motyli odwłok. Wykonany był bardzo
dokładnie i robił niemałe wrażenie. Jednak to skrzydła przyciągały
największą uwagę. Precyzyjnie namalowane; można by to nawet nazwać swego
rodzaju sztuką. Kolorowe abstrakcyjne wzory skupiały uwagę
„pawich oczach”, którym były oczy mężczyzny. Hipnotyzujące spojrzenie.
Jego tęczówki połyskiwały fioletowym odcieniem. Po dokładnym przyjrzeniu
się, można było stwierdzić, że nosił soczewki w takim nietypowym
kolorze. Oczy oprawione były czarnymi konturami - nieco rozmytymi, tak,
że efektownie komponowały się z resztą makijażu. Przez to nie było widać
jego brwi, co dodawało mu pewnej tajemniczości.
Czarne
włosy zaczesane były na lewą stronę, a gdzieniegdzie widać było
granatowe pasemka. Jedyną częścią, która była odsłonięta to usta i
broda, chociaż ją pokrywał lekki zarost.
Evelyn
zaniemówiła. Widok ten niepokoił ją i fascynował jednocześnie. Lubiła
zagadki i tajemnice, wszelkie nowości bardzo ją ciekawiły. Jednak ten
mężczyzna, jego wygląd… Coś jej to przypominała, jednak nie mogła tego
„czegoś” zdefiniować.
-
Proponuję współpracę. Z tego, co zaobserwowałem parę minut temu,
potrafisz radzić sobie w sytuacjach tak zwanego „zagrożenia”. Poza tym
musisz przyznać, że lubisz nowości – powiedział nonszalancko. Ona jednak
nie odpowiedziała. – Dobrze. Widzę, że wahasz się z odpowiedzią. Boisz
się, że jeśli się nie zgodzisz, to poniesiesz tego niemiłe konsekwencje.
Z kolei gdy się zgodzisz… Ech... Pozwól, że ułatwię ci wybór. Zagrajmy w
grę. – Wcisnął jej do ręki zapalniczkę, nakazując, aby utrzymywać ją
zapaloną.
Po
chwili z kieszeni wyjął talię kart. Wybrał jedną z wierzchu, drugą zaś
szukał przez chwilę. Zaprezentował jej dwie karty, niczym magik podczas
swej magicznej sztuczki.
-
Wybór pół na pół to sprawiedliwe rozwiązanie, prawda? - Resztę talii
schował do kieszeni czarnej marynarki. – Gdy wybierzesz tę kartę,
nawiązujemy współpracę – powiedział, pokazując jej kartę z motylem,
którego wzory na skrzydłach układały się w parę oczu.
Evelyn
zaczerpnęła głośno powietrza. Wiedziała już, co przypominała jej ta
twarz, ten makijaż. W końcu od pewnego czasu media są pełne motyli…
- Jeśli wybierzesz tę – tu pokazał jej damę trefl – jesteś wolna, a nasze spotkanie nigdy nie miało miejsca.
Schował karty za plecami, przekładając je kilka razy. Po chwili wyciągnął je przed siebie, dając wybór Evelyn.
Nie bardzo wiedziała, co zrobić. Była w kropce.
Nie
chciała uciekać, co to, to nie. Od początku pojawienia się
Butterfleye’a z zaciekawieniem śledziła wszelkie nowinki pojawiające się
w mediach na ten temat. A teraz miała okazję oglądać pewne rzeczy „zza
kulis”.
Nie,
to szaleństwo. Nie wiadomo, co temu człowiekowi chodzi po głowie. Że
też tak późno powiązała fakty! Gdyby nie piła na tej imprezie, z
pewnością szybciej zauważyłaby podobieństwa, na pewno.
Westchnęła
lekko, niemal niesłyszalnie. Ma pięćdziesiąt procent szans, że odejdzie
bez konsekwencji, ale wówczas zapewne będzie udręczać się wizjami „co
by było gdyby”... Z kolei Butterfleye może kłamać. W końcu to
przestępca. Kto wie, czy gdy wylosuje damę trefl, nie wyśle za nią zgrai
przestępców, którzy skutecznie uprzykrzą jej życie.
Wzruszyła
bezradnie ramionami, stwierdzając, że nie ma dobrego wyjścia z tej
sytuacji. W każdym przypadku coś ryzykuje. Obojętnym ruchem wskazała
kartę po prawej stronie.
Mężczyzna
upuścił tę pozostałą, którą trzymał w lewej dłoni. Upadła na mokrą
ziemię, stając się bezużyteczną. Powoli odwrócił w stronę brunetki
zwycięską kartę.
Motyl.
… aż wpadła do dziury.
No to się wpakowała, nie ma co. Zacytowałabym Floydów, ale się powstrzymam. Ja na jej miejscu nigdy bym się nie zgodziła na jakiekolwiek gry z kimś, o kim wiem, że jest w jakikolwiek sposób podejrzany. Ale coś czuję, że nie będzie żałowała, wydaje się równą, opanowaną dziewczyną, która potrafi myśleć trzeźwo nawet po kilku drinkach. Fajne są te nawiązania do Alicji, mam nadzieję, że będzie ich więcej. A i ten cały Butterfleye jest chyba całkiem w porządku, pomijając, co ma na sumieniu (ale czy na pewno ma?). Spostrzegawczy z niego koleś, to na pewno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No, wpakowała się, spodziewam się, że nawet strasznie. Chyba na jej miejscu w ogóle bym ominęła tego mężczyznę, nawet zignorowała jego pytanie o papierosy, a co dopiero przystanęła na jakąkolwiek inną propozycję. Ale jak widać, Evelyn lubi większe dawki adrenaliny. Cóż, ciekawa jestem, jak na tym wyjdzie. Tak więc życzę weny i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWow, wiedziałam, że wchodząc tutaj się nie zawiodę. Jeny, jak ja uwielbiam Twój styl! Już mnie zaciekawiłaś. No, no, nasza główna bohaterka wplątała się w niezłe kłopoty. Ale nie będę oceniać, bo znając mnie, pewnie sama też bym się w coś takiego wplątała, a później weź człowieku myśl, jak się ze wszystkiego wycofać. Jestem strasznie ciekawa, co ona teraz zrobi. I w ogóle, czego Motylek od niej oczekuje.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nowość.
Pozdrawiam! ;*
[serce-zabojcy.blog.onet.pl]
Na początku chciałabym Cię przeprosić za nieskomentowanie Prologu. Niestety czasu zdecydowanie mi brak, więc kiedy weszłam do Ciebie, znalazłam już rozdział pierwszy.
OdpowiedzUsuńJednakże bardzo mi się to wszystko podoba. Jak na razie nie wiadomo zbyt wiele i to dobrze, odpowiada mi tak atmosfera tajemniczości, bo niewątpliwie to właśnie ona otacza Butterfleye'a. Ogółem już podoba mi się ta postać. Jest taka pewna siebie i mam również wrażenie, że butna. No i oczywiście nie wydaje mi się normalna. No bo do normalności na należy raczej granie o współpracę z kimś.
Właściwie to Evelyn nieźle się wkopała. Tak naprawdę trudno stwierdzić, co może przyjść do głowy takiej osobie, jakie zadanie może jej zlecić. A nóż to jakiś psychopata. Już nie mogę się doczekać, żeby się o tym wszystkim przekonać. Zaczęłaś bardzo, ale to bardzo, ciekawie.
Tylko rozdział trochę za krótki.
Czekam na następny.
Pozdrawiam,
[bal-porcelanowych-lalek]
Miły znajomy informatyk naprawił mi w końcu pewne opcje w necie. Wchodzę i... pytam (!!!) - kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńZupełnie inne niż dotychczasowe Twoje opowiadania. Co nie zmienia faktu, że dalej trzymasz wysoki poziom. Jest mocno, intrygująco i IRYTUJĄCO, bo trzymasz wszystkich w nieświadomości. To chyba jedyna rzecz, której nie lubię w blogowych opowiadaniach - zwłoka przed przeczytaniem kolejnych części.
Pozdrawiam,
[calamitas]
Rozdział w Twoim stylu (wiem, wiem, ambitna uwaga). Główna bohaterka przypomina mi Alyson. A może jestem uprzedzona?
OdpowiedzUsuńCzekam więc na ciąg dalszy, aby wyrobić sobie opinię.
Intrygujący początek. Ciekawe, czy ten zły Butterfleye jest naprawdę taki zły. Z niecierpliwością oczekuję rozdziału 2.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu prologu postać Butterfleye’a skojarzyła mi się z pewną mangą, którą ostatnio czytałam, ale po rozdziale pierwszym raczej z jedną z powieści Agaty Christie.
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że żadnej damy trefl w tym losowaniu nie było i od razu został przesądzony los dziewczyny. Tym bardziej, że ta druga karta po losowaniu spadła na ziemię i nie wiadomo do końca co na niej było. W kontakcie z takimi typkami raczej nie ma co liczyć na zrządzenie losu, a jedynie drobne oszustwa.
Człowiek postawiony w takiej sytuacji chyba nawet gdyby chciał to nie mógł by się powstrzymać, aby nie kusić losu.
Mam jednak nadzieję, że postać Evelyn nie okaże się podobna do Alyson, co można było odczuć w tym rozdziale, bo stanie się za bardzo przewidywalna w tym co będzie robić.
Do linków u siebie dodam w piątek, bo nie chce mi się walczyć z moim Internetem, tym bardziej, że z góry jestem skazana na porażkę.
Pozdrawiam serdecznie :)
[wspomnienia-severusa]
Faktycznie, nie powinna była się pakować w ten cały bajzel, ale ludzie, trzeba zrozumieć człowieka- po alkoholu ilość szarych komórek samowolnie się usypia, co w rezultacie musi się skończyć czymś głupim, irracjonalnym i nieodpowiedzialnym. Zabawę sylwestrową łatwiej jest okryć jakąś tanią wymówką, niż zwykłą, nieokazjonalną imprezę ;D
OdpowiedzUsuńCóż, rozdział nie należy do najdłuższych, ale właściwie po co na samym wstępie męczyć się z przemyśleniami bohaterów? Fajnie jest od czasu do czasu przeżywać przygody razem z bohaterami, a nie wtapiać się w przeciętnego czytelnika. Bycie `obserwatorem` to naprawdę ciekawe zajęcie, zwłaszcza dla ludzi, którzy ufają i lubią swoją fantazję.
Jak to dobrze, że zajrzałam na Twojego bloga, inaczej w ogóle nie dowiedziałabym się, że dodałaś nowy post. Ufam, że to tylko komplikacje z siecią gg, a nie działanie z premedytacją, mające na celu wkurzyć Wilo i to na maksa! xD
na początku mi się średnio podobało. Jakoś tak wiesz, było za spokojnie i tak dość normalnie napisane.... teraz wiem czemu, by to wszystko skontrastować! dziewczyno, to,że wrzuciłaś tutaj tego złodziejaszka, btło ŚWIETNYM, strategicznym rozegraniem i zmyleniem czytelnika,b, brawo! ponadto równie mistrzowsko opisałaś spotkanie Evelyn z panem Motylem, ponieważ podczas całej tej rozmowy czuło się atmosferę tajemnicy, strachu, ale i jakieś finezji, /subtelności i mam wrażenie, że pokazałaś w ten sposób cęściowo dwuznaczność tego szaleńca/przestępcy/geniusza, właściwie ani razu nie pokazując danej cechy bezpośrednio w nim, genialnie. a to rozegranie kartami... i ogólnie psychologia tej gry, w której nieważne, co dziewcyna by wygrała - jak sama słusznie stwierdziła- dobrym rozwiązaniem by nie było... jestem bardzo, bardzo ciekawa, cóz takiego od niego oczekuje... I skąd był taki pewien, że pali i że poczeka na zapalniczkę? myślę, że znał jej imię niekoniecnie z zapalniczki xD z niecieprliwością czekam na cd
OdpowiedzUsuńNa początku przepraszam za nieskomentowanie prolog i że w ogóle - komentuję dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał. Tak samo dobre pierwsze wrażenie wywołała na mnie postać Evelyn. Chyba ją polubię. Chyba - bo przecież to dopiero pierwszy rozdział i właściwie nic o niej nie wiemy.
A Butterflaye - uwielbiam takie typki! Tajemnicze, intrygujące, pewna siebie, ale niebezpieczne jak cholera... Naprawdę jestem ciekawa, co będzie dalej. Jak potoczy się współpraca z Evelyn, a raczej co będzie kazał jej zrobić Butterfleye. Będzie ciekawie, ja to czuję! :D
Pozdrawiam
Nie no, jak Ty to robisz, że piszesz tak świetnie, intrygująco i w ogóle? ;D
OdpowiedzUsuńAch, jak bardzo mi się to wszystko podobało. To się Evelyn wpakowała. Tylko w co? To jest bardzo ciekawe i już się nie mogę doczekać kontynuacji! No fakt, wolno skojarzyła, że to Butterflye. Tyle że to groźny przestępca, co z nią teraz będzie? Puści ją wolno, da jej odejść i będzie przysyłał wskazówki do "gry"?
Pozdrawiam i czekam na następny :)
[milosc-ron-hermiona]
Muszę przyznać, że notka bardzo mi się podobała ;). Opowiadanie było ciekawe, trzymało w napięciu, ciekawe, jak to się potoczy dalej. Choć ja prawdę mówiąc nie chciałabym się znaleźć na miejscu Evelyn w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńW ogóle oryginalny pomysł na blog i opowiadanie, jestem ciekawa ciągu dalszego. Przeczytałam w menu, że też lubisz HP ;).
[ http://skrajnie-rozni.blog.onet.pl/ ]
Zakochałam się w tym opowiadaniu, choć przeczytałam narazie Prolog i Rozdział 1. Jestem fanką fantastyki i czytam zazwyczaj Fanficki o HP , ale twoje opowiadanie zauroczyło mnie. Jest takie tajemnicze i w niektórych momentach przechodzą mi dreszcze po plecach ( w pozytywnym sensie, oczywiście). Idę czytać Rozdział 2 i 3 :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
[zwariowane-milosci-w-zakonie-feniksa]
O rany, to jest psychodelicznie doskonałe! Jestem zauroczona. Bardzo fajnie się czyta, ma klimat. W pewnym sensie kojarzy mi się z Piłą, ale poniekąd też z filmem Donnie Darko (jeśli nie widziałaś, polecam!). Idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńAaach, tak, widziałam Donnie Darko, jeden z ulubionych filmów :) Bałam się tego królika, haha.
UsuńPiła? Ten horror gdzie kończyny latają wszędzie? haha, ciekawe skojarzenie :P
Dzięki i cieszę się, że się podoba i że zawitałaś tutaj ;)
" w końcu o tej porze większość mieszkańców San Francisco przewraca się na drugi bok, pogrążeni w sennych marzeniach."
OdpowiedzUsuńSkoro większość, to czy nie lepiej "pogrążonA w sennych marzeniach?"
Że się tak ośmielę zapytać ;) Jak już wiesz, lubię rozwiewać swoje wątpliwości ^^
Ale może zapytam: masz coś przeciwko jeśli np. znajdę gdzieś jakąś literóweczkę albo coś mnie zaniepokoi, to wymienię to w komentarzu? Wierzę w to, że masz do tego takie podejście jak ja - wolę, jak mi ktoś wspomi o tym, że gdzieś zabłądziłam, bo mogę sama oczywiście nie dostrzec pewnych rzeczy, a dodatkowa para oczu zawsze w cenie ;)
A teraz do rzeczy ;) No, zapowiada się miły wieczór z dobrą opowieścią, zaraz biegnę po jakąś kawę i gytara. Motyl, motyl, tylko czemu ja i tak widziałam ciągle twarz Jokera? ^^ Trudno się jej pozbyć z głowy, no nic. Jeden rozdział, ale zdążyłam się zidentyfikować z główną bohaterką - skądś znam te zachwiane lekko spacery, imprezowe fajki. Tylko zwykle się to działo w trampkach ;p No, nad stylem sie już nie rozpływam, dobrze wiesz, ze uwielbiam ;)
Mmmm, Donnie Darko. Mmmm i młody Jake <3 Ale najgorsza moja trauma - Frank... Oo Do dzisiaj mnie przeraża ;(((
ide czytac next!
Jasne, jak tylko coś zauważysz, pisz :) Już poprawiam ;) Miło, że wpadłaś :D
UsuńNo to mam co czytać! Yey - rozdział I zapowiada się bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuń